środa, 17 października 2018

Rybki duże i małe (17.10.2018)

Dziś postanowiliśmy odwiedzić największy targ rybny Korei - Jagalchi. Mogliśmy spokojnie znaleźć tą wielką halę dzięki zmysłowi powonienia, bo już od stacji metra czuć było charakterystyczny zapach. Co więcej, im bliżej byliśmy nabrzeża, tym więcej dziwnych stworów patrzyło na nas z pobliskich straganów. To, że nie mogliśmy rozpoznać różnych rodzajów ryb nie powinno Was zapewne dziwić. Gorzej, że wielokrotnie patrzyliśmy na stworzenia, które kojarzyły nam się co najwyżej z najeźdźcami z kosmosu!











Jak widać niektórzy wciąż walczą o wolność!


Wyjazdy z dzieckiem są super. Jak tylko Q obudził się ze swojej drzemki od razu znaleźli się chętni sprzedawcy, aby wyciągać dla niego ośmiornice i kraby z pojemników z wodą, żeby dziecko mogło sobie lepiej pooglądać! :) A jak spał to tylko nas pytali, czy nie chcielibyśmy czegoś kupić. ;)


Nad główną halą znajduje się sekcja restauracyjna, w której za niewielką opłatą kucharze przygotują zakupione poniżej owoce morza. Na szczęście menu przewiduje również wybranie stworzonek morskich na Twój talerz za Ciebie. ;)


Wybraliśmy polecaną w przewodniku „knajpkę” (choć tych kilka stolików od konkurencji przedziela tylko kawałek tektury), w której nie tylko znali podstawy języka Szekspira, ale mieli też olbrzymie angielskie menu z obrazkami! Dzięki temu mogliśmy poznać nazwy najdziwniejszych stworzeń z hali poniżej.


Nasza kelnerka widząc przy stole Q przyniosła mu w gratisie słodkie bułeczki i dżem, żeby dzidziuś też miał co jeść. Nie mogła oczywiście wiedzieć, że Q ma PKU, ale jego bułeczki z przyjemnością zjadła N, a nasz synek skorzystał z kawałków marchewki i dżemu. ;)

Postanowiliśmy zaszaleć i wziąć „mały” (oszuści!), ale drogi talerz sashimi (kawałki surowej ryby, po koreańsku zwane hoe). Szybko się jednak przekonaliśmy, że obrazek pokazywał jedynie małą część tego co ostatecznie trafiło na nasz stół! Najpierw pani przyniosła tradycyjne w Korei przekąski (pikle, kimchi i wodorosty) oraz przystawkę. I tu pierwszy szok - bo przystawka była podobna do jednego z obcych z kosmosu z dolnej hali! Pani widząc nasze zaskoczenie pokazała szybko co to za stwór w angielskim menu, ale ani podpis ani obrazek stworzenia przed wypatroszeniem nic nam nie powiedziały. W akcie desperacji zajrzeliśmy na polską Wikipedię, ale nazwa „żachwa” niewiele nam pomogła. Koniec końców zjedliśmy naszą żachwę z dołączonymi sosami (w przeciwieństwie do Japonii, tutaj dostaje się trzy rodzaje sosów: ostry, słodko-ostry i sojowy z wasabi). Uprzejmie donosimy, że było neutralne w smaku, gumiaste i najlepiej smakowało z sosem sojowym (chyba nikt nie jest zaskoczony - jak wiadomo wszystko lepiej smakuje z dobrym sosem sojowym!).


Następnie dostaliśmy talerz bliżej nieokreślonej surowej ryby, która niestety w porównaniu zjapońskim sashimi była twardsza. Ryba ułożona była na fantazyjnie zawiniętym pół surowym makaronie sojowym. Jak to głupie białasy, próbowaliśmy go jeść, ale nasza niezawodna kelnerka, szybko wyjaśniła nam, że popełniamy tym samym duże faux pas. ;)


No to zaczęliśmy pałaszować, ale nim dotarliśmy do połowy dania głównego na nasz stół wjechał palnik gazowy, a po chwili dołączył do niego garnek z „wywarem” na rybich łbach. Nie mogliśmy oprzeć się wrażeniu, że zupa była zrobiona na głowie „naszej” ryby z dania głównego. Cóż, jak widać nic się tu nie marnuje.


Jeszcze tylko kilka zdjęć zatoki…




I jeszcze kilka kolejnych na portowej promenadzie udekorowanej chodnikowymi iluzjami. Usłużni Koreańczycy zaznaczyli nawet miejsca, z których najlepiej robić zdjęcia. ;)




Wpadliśmy na pomysł, że może w Korei będzie łatwiej kupić kapcie dla N. niż w Polsce (N. ma wąskie stopy i większość butów niestety spada jej z nóg), więc zajrzeliśmy jeszcze do pobliskiego wielopoziomowego centrum handlowego. Niestety butów nie znaleźliśmy (wybór był mały a ceny były zdecydowanie ponad nasze możliwości finansowe), ale dzieciaki bawiły się nieźle.







Znam Cię Pororo!


Na ulicę wróciliśmy akurat w momencie rozkładania się nocnych stoisk z jedzeniem! :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz