piątek, 23 września 2016

Odpoczynek z misiami i wilkami (22.09.2016)

Przewidywania P się sprawdziły i dziś wita nas deszcz. Może to i lepiej - jutro i pojutrze czeka nas długa trasa do San Francisco, więc dziś dobrze byłoby odpocząć. Zaczynamy od krótkiej partyjki w Monopoly.

Jesteśmy trochę rozczarowani, że nie udało nam się spotkać misia Yogi, więc planujemy dziś odwiedzić "Grizzly & Wolf Discovery Center". Ta instytucja non-profit mieszcząca się w West Yellowstone opiekuje się dzikimi zwierzętami, które z jakichś powodów nie mogą wrócić na wolność. Są tu orły, którym źle się zrosły skrzydła i nie mogą latać. Sokół z chorobą płuc i serca, przez którą poprzedni właściciel nie mógł go wyszkolić do powietrznych akrobacji. Osierocone w dzieciństwie misie, które bez wsparcia matki nie przeżyłyby na wolności. Czy wreszcie niedźwiedzie i wilki, które rozsmakowały się w łatwo dostępnych śmieciach i mimo wielu prób relokacji wciąż wracały do ludzkich miast - gdyby nie trafiły do tego schroniska/zoo, zostałyby uśpione.

Na każdym kroku jest tu podkreślana jedna informacja - to ludzie są największym zagrożeniem dla wilków i niedźwiedzi grizzly. Do wizyty tutaj nie byłam świadoma, jak duża była populacja niedźwiedzi do momentu pojawienia się białego człowieka na Dzikim Zachodzie (choć flaga Kalifornii powinna była mi coś zasugerować - sic!). Nie wiedziałam też, że w Yellowstone w pewnym momencie całkowicie wytępiono wilki. Konsekwencje dla ekosystemu okazały się tak poważne (zmieniła się szerokość rzek czy zniknęła część gatunków ptaków drapieżnych), że zdecydowano się ponownie wprowadzić watahy szarych wilków na teren parku (szary wilk to taka myląca nazwa - te wilki mają przepiękną, śnieżno-srebrną sierść).


Misie w tym schronisku mają dodatkową pracę do wykonania. Testują pojemniki "antyniedźwiedziowe". Do danej lodówki turystycznej czy kubła na śmieci wkladane są smakołyki (np. sardynki). Jeżeli przez pół godziny spaceru misiowi na wybiegu nie uda się  pojemnika otworzyć, dany przedmiot dostanie certyfikat. Kiedy tu byliśmy widzieliśmy, jak młody niedźwiedź próbował na przeróżne sposoby otworzyć pudełko. Stanął na tylnych łapach i nim potrząsał, rzucał nim, turlał, siadał na nim i topił w wodzie, o zwykłym gryzieniu nie wspomnając. Obok "spacerniaka" stały pojemniki, które nie dostały certyfikatu. Oj, nie chciałabym się spotkać z tymi zębami. 

Jedyne czego nie mogę zrozumieć to stosunek mojej córki do niedźwiedzi. Na pikniku w Yellowstone się ich trochę bała a potem, nim zdążyliśmy cokolwiek powiedzieć, zaczęła chlipać, że ich nie widzieliśmy będąc w parku. Do centrum misi i wilków nie chciała iść bo się boi, a potem siłą musieliśmy ją odciągać od wybiegu niedźwiedzi. I zrozum tu młodą damę! Aż strach pomyśleć jak będzie nastolatką...


Na obiad jemy "najlepszą pizzę w Yellowstone" w Wild West Pizza (wchodząca klientka: "I heard from trip advisor that you serve the best pizza in Yellowstone" kelner z redneckowym zaśpiewem "that we do!"). Ale nie polecamy, bo mimo że była smaczna, to potem po raz pierwszy tu gorzej się czujemy.  Dobrze, że N wzięła makaron.

Nasza garderoba wymaga gruntownego zaznajomienia z hotelową pralką, więc my wykorzystujemy moment i odwiedzamy basen. Trzeba nabrać trochę sił przed podróżą, prawda? ☺

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz