wtorek, 27 września 2016

Ach te przeciwności losu... (27.09.2016)

Nadszedł czas aby niestety opuścić San Francisco. Po pożegnalnym śniadaniu planujemy odwiedzić jeszcze symbol miasta czyli Golden Gate Bridge. Pogoda jednak płata nam psikusa i jakaś gęsta chmura "połyka" most.


Wysilcie wyobraźnię - tam JEST most!


Ruszamy powoli z powrotem na południe. Po drodze krótki przystanek w salvadorskiej knajpce. Zgodnie z poleceniem jednego z klientów,
próbujemy papadas z serem i szpinakiem i oczywiście nieśmiertelne frytki dla N (sic!).


W Monterey niestety okazuje się, że ostatni wielorybowy rejs już wypłynął. Myślimy, iż w takim razie popłyniemy następnego dnia rano, ale natrafiamy na niespodziewane przeszkody. Sądziliśmy, że wszystkie rejsy trwają około 2 godzin, ale to nieprawda. Część firm robi rejsy, które potrafią trwać i 4-5 godzin. To biorąc pod uwagę moją chorobę morską zdecydowanie za długo! A te firmy, które proponują krótsze rejsy po 2-3 godziny mają zasady, że nie przewożą nikogo poniżej 5 roku życia. Ech, jak pech to pech... 


1 komentarz:

  1. Na ten most Tomek kilka dni polował, ale najobłędniej wygląda w nocy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń