środa, 21 września 2016

Yellowstone Grand Loop (21.09.2016)

P sprawdził pogodę i wnioski nie są zbyt optymistyczne. Dziś jest ostatni ładny dzień, jutro ma padać a temperatura ma nie przekroczyć 12C. Po szybkiej naradzie podejmujemy decyzję - dziś obejrzymy wszystkie najbardziej interesujące nas punkty parku narodowego a jutro zrobimy sobie spokojny dzień z obiecanym N basenem (ona naprawdę mogłaby nie wychodzić z wody).

Zaraz po śniadaniu ruszamy na Yellowstone Grand Loop. Droga między Norris a Mammoth Hot Springs jest niestety zamknięta więc całość niestety nam się wydłuży. W sumie mamy dziś do zrobienia ponad 200 mil (ponad 320 km).

Zaczynamy od Grand Prismatic Spring. Temperatura rano jest dość niska, więc gorące źródła produkują olbrzymie ilości pary, która ukrywa ich bajeczne kolory. N jest za to zachwycona - para stała się dla niej synonimem gejzerów i cały czas wskazuje nam tylko nowe dymiące punkty.








N została też wierną fanką "selfie" i tylko namawia nas do robienia kolejnych wersji.




Kepler Cascades.

Jakiś niekulturalny miś nie zaczekał aż beton wyschnie.

West Thumb Geyser Basin 


Jezioro Yellowstone


Cały park Yellowstone i spora część jeziora Yellowstone to tak naprawdę krater wulkanu. Dlatego gorące źródła i gejzery rozsiane są praktycznie po całym jego terenie. To oczywiście budzi w człowieku niepokojące pytania:
P: Ciekawe co by się stało gdyby to wszystko wybuchło?
K: Podobno byłby koniec świata. 
P: ?
K: Ameryka w dużej części byłaby pokryta pyłem wulkanicznym. To oczywiście mocno wpłynęłoby na resztę świata. No i przez jakiś czas pewnie światło słoneczne słabo docierałoby na Ziemię i mogłoby to mocno obniżyć temperaturę. To mogłoby wpłynąć na uprawy i tak dalej. Mark mi o tym kiedyś opowiadał. 
P: Wspaniale.
K: Nie martw się. Zawsze może najpierw uderzyć w nas meteoryt albo wybuchnie wielki zderzacz hadronów w Szwajcarii.
P:...

Takie myśli na pewno nadchodzą nas z głodu więc żeby dać im odpór robimy sobie piknik! N mimo braku koszyka jest zachwycona. Przynajmniej dopóki nie przypomina sobie o możliwości spotkania niedźwiedzia (no dobra, ostrzegajace tabliczki jej przypomniały). Nasza córka nie jest zbyt chętna na podanie łapy misiowi Yogi więc wracamy do naszego wiernego rumaka.


Kolejny przystanek to kanion rzeki Yellowstone i górny wodospad.


Chcę jeszcze zobaczyć podobno większy Lower Falls. P szybko zerka na mapę i sugeruje że zamiast jechać możemy się kawałek przejść bo obok powinien być punkt widokowy. No to ruszamy.

Trasa jest ładna i cała wybetonowana, ale schodzi dość mocno w dół więc trochę martwię się o powrót z myszką. Na drodze napotykamy wiewiórki i to mnie pociesza.

Do czasu aż nie dochodzimy do połowy szlaku gdzie jest tabliczka opisująca Szlak Wuja Toma.

P patrzy w dół i głosem nie uznającym sprzeciwu stwierdza, że te ostrzeżenia to przesada, bo szlak jest prosty. No to idziemy dalej. 

Prosty mówił...


Jakiś pan zachęca N słowami "what a beautiful little trooper", a chińczycy robią jej zdjęcia - standard.

No dobra było warto! Widok na dolny wodospad i żółty kanion rzeki są spektakularne (to właśnie od żółtego koloru tych skał park Yellowstone nosi swoją nazwę).




Jeszcze tylko droga w górę po prawie 400 stopniach.

Po pierwszym entuzjaźmie, w połowie trasy N próbuje wykorzystać sytuację i resztę drogi spędzić na rękach ojca. W sukurs przychodzą nam napotkani Amerykanie, którzy przekonują N że "I'm sure you're not as fast as mommy or daddy". Wystarczy powtórzyć to po polsku i już nasza córka biegnie w górę schodów radośnie piszcząc "nie dogonisz mnie mamo!". Hmm... Chyba jednak nie była zmęczona...

Powoli zbliżamy się do Mammoth Hot Springs, czyli Pamukkale dla ubogich.





No to możemy wracać. Po drodze mijamy kolejne zwierzęta w szczególności bizony (doszło do tego, że dziwię się ludziom, którzy robią im zdjęcia - przecież za kilka mil będzie się pasło kolejne stado!). Tylko szkoda że nie udało nam się spotkać misia.😦




1 komentarz: