piątek, 16 września 2016

Tama Hoovera, 66stka i Wielki Kanion - wielkie budowle kapitalizmu vs wielkie budowle natury (15.09.2016)

Opuszczamy kolorowe i trochę za bardzo zatłoczone  Las Vegas i kierujemy się do pobliskiej tamy Hoovera i jeziora Mead. Od razu czuć, że to obiekt o strategicznym znaczeniu dla USA - aby do niego podjechać trzeba przejść dodatkową kontrolę. 

Leżąca na granicy Nevady i Arizony tama Hoovera jest uznawana za jeden z siedmiu cudów współczesnej inżynierii USA. Zaopatruje w prąd i wodę całe południowo-zachodnie wybrzeże.






Jeśli miałoby się ją opisać jednym słowem to zapewne najbardziej pasowałoby 'monumentalna'. Rzekę Kolorado ujarzmiono tamą  w latach 30. XX w. w ramach "New Deal" i to jest tu bardzo widoczne. Rozmach godny totalitaryzmu stoi tu ręka w rękę z  silnym nacjonalizmem. Zapewne to stąd twórcy gry Bioshock czerpali wiele swoich inspiracji. Od razu pojawiają się skojarzenia z wielkimi budowami nazizmu i komunizmu czy z piramidami w Egipcie. Do tej ostatniej inspiracji przyznają się zresztą sami twórcy informując z głośników "Tama Hoovera jest dla stanów tym czym piramidy dla Egiptu, Koloseum dla Rzymu. Przyszłe pokolenia będą tu przyjeżdżać aby ją podziwiać" (wspominaliśmy już że skromność nie jest najsilniejszą cechą tego narodu?).



Straszne jest tylko to, że bez względu czy mówimy o Wielkim Murze czy o współczesnej tamie Hoovera przy urzeczywistnieniu tych imperialnych wizji zawsze giną zwykli ludzie. (Choć nadmienić należy, że w tym przypadku budowa była zasadna pod względem ekonomicznym, a wypadki nie były traktowane jako rzecz naturalna, niewarta wspomnienia - tak w kontrze do Rosji/ZSRR czy Chin. P.)

Ruszamy w stronę Wielkiego Kanionu. Zamiast prostej autostrady wybieramy jednak historyczny szlak 'Route 66'. To w końcu tą drogą inspirowany był lubiany przez naszą córkę film "Autka".

Widoki z okien nie są zbyt zaskakujące. Ot, kolejna wariacja na temat bezkresnych dróg w USA. Coś takiego w Europie można zobaczyć właściwie tylko na morzu. Odległości tak dalekie, że horyzont się załamuje. Jedziesz prostą jak strzała drogą, na liczniku przeskakują kolejne mile, a krajobraz ani odrobinę się nie zmienia. Największym wyzwaniem jest tutaj nie zasnąć za kierownicą. 

Za to na Route 66 można zobaczyć takie perełki jak Hackberry General Store - skansen i hołd dla złotych czasów tej drogi. 





Pierwowzór Złomka - najlepszego przyjaciela Zygzaka McQueen 😀

Wild Wild West...

Na obiad zatrzymujemy się w Roadkill Cafe w Seligman, którego główne hasło jest tyle oryginalne co kuriozalne "ty potrącasz my grillujemy".😑

Steki mogą być, ale bez rewelacji (jak na razie naszym faworytem w fast foodach jest kalifornijska sieć "In 'n Out"). Ale za to wystrój sympatyczny no i mają bezalkoholowe piwo korzenne.


Jeszcze tylko trzeba uwolnić coponiektórych z więzienia...

Spojrzeć na skanseno-rekonstrukcję Dzikiego Zachodu...

I możemy ruszać w stronę Wielkiego Kanionu!

Po drodze dowiadujemy się że w USA można zaadoptować swój kawałek autostrady.

No i wreszcie docieramy na miejsce. Cóż tu dużo pisać, jest spektakularny! Teoretycznie wielokrotnie widzieliśmy Wielki Kanion na zdjęciach i filmach, ale klisza gubi gdzieś perspektywę i głębię. Nic co o nim czytaliśmy nas na to nie przygotowało. To chyba jedno z tych miejsc których nie da się ocenić z reprodukcji. Trzeba tu przyjechać i zobaczyć kanion na własne oczy. 



Bardzo pozytywnie zaskakuje organizacja parku. Wszystko jest wyraźnie oznaczone, a "szlaki" widokowe są przygotowane również dla osób niepełnosprawnych i dla bardzo małych dzieci. Pomiędzy poszczególnymi punktami widokowymi ciągną się proste ścieżki, a dla tych którzy mają mniej sił/czasu przygotowanych jest kilka bezpłatnych autobusów, które kursują co 15 minut. Oczywiście, żeby wybrać się na prawdziwy szlak w głąb kanionu trzeba być już odpowiednio przygotowanym. Co nie zmienia faktu, że zadbano o to, aby każdy mógł doświadczyć tego cudu natury choćby w ograniczonym stopniu. 

Chyba dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, co wygrało dzisiejszy pojedynek. Natura całkowicie znokautowała dzieło rąk ludzkich.  K.O.


Narodowy park Wielkiego Kanionu pożegnał nas spotkaniem z łosiami, a dokładniej - klępami.


Jeszcze tylko dojechać do Flagstaff. Mimo że drogi są nieoświetlone, to i tak się po nich dobrze jeździ. Tylko dlaczego wszystko jest tu tak koszmarnie daleko! (Zrobiliśmy dziś prawie 380 mil) No i te zmiany temperatur - w ciągu dnia było ponad 27 st. C, a po zachodzie słońca w ciągu godziny mogliśmy zaobserwować spadek do 7 st. C. Ciekawe, czy to bardziej wpływ kontynentalnego klimatu, czy wysokości nad poziomem morza (ponad 2000m).

2 komentarze:

  1. Przepiękne zdjęcia! Wielki Kanion wygląda fenomenalnie. Dzieła natury zawsze wygrywają z dziełem człowieka, nie mam co do tego wątpliwości. :) Mam nadzieję, że Młoda w miarę znosi tak długie podróże samochodem a wam jeździ się dobrze.
    Proszę o więcej zdjęć! :) :)
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  2. Już trzecią godzinę jeżdżę z Wami przez te niezwykłe miejsca. Podziwiam młodą Damę, że nie grymasi i jest niezwykle dzielna.
    Serdeczności zasyłam

    OdpowiedzUsuń